
Całkiem niedawno temu, za małą, osiedlową rzeczką, był chłodny, jesienny wieczór. Wiał wiatr i padał deszcz. Gabrysia bawiła się w swoim pokoju.
- Mamooo! - zawołała.
- Słucham, Gabrysiu - odpowiedziała mama, ciągle jeszcze skupiona na ostatnim odcinku tego nowego, świetnego serialu…
- Ale mamooo!
- Tak, Gabrysiu?
- Nudzi mi się!
Serial - stop. Mama wyłącza telewizor. Wie, że serial poczeka, a zabawa z Gabrysią nie.
- A teraz ułożymy najwyższą wieżę świata! - mama stała już w drzwiach pokoju. Gabrysia z radości aż klasnęła w ręce. Spod łóżeczka wysunęła wiaderko z drewnianymi klockami, otworzyła je i wysypała wszystkie na podłogę. Usiadła i wtedy…
- Ale mamo - powiedziała. - Podłoga jest zimna.
Mama się zmartwiła. Była już jesień, na dworze było już chłodno.
- Rzeczywiście - odparła mama. - Nie możemy się bawić na zimnej podłodze. Wiesz co, Gabrysiu? Chyba przyszedł czas na naszą milutką matę do zabawy!
- Milutką matą do zabawy? - zdziwiła się Gabrysia. Zapominalska dziewczynka znowu zapomniała, że mama i tata na jesień i zimę wyciągają ciepłą i miłą matę do zabawy. Dzięki macie, Gabrysia mogła się bawić z rodzicami na podłodze i nie martwić i temperaturę. Mogła też dokazywać i fikać fikołki - ale tylko pod okiem mamy albo taty!
- Lubię naszą matę do zabawy - powiedziała Gabrysia. - Teraz już o niej nie zapomnę.